30 lipca 2012

M-ka: Mamo, jesteś potworem!
Katie: Yhmm - krzątam się robiąc znów kilka rzeczy jednocześnie więc nie bardzo zwracam uwagę.
M-ka (coraz poważniej): Mamo, ale ty naprawdę jesteś potworem.

Zamieram. Bo w sumie, to o co chodzi? Coś powiedziałam nie tak, czegoś zabroniłam, podniosłam głos, kiedy wcale nie było to potrzebne? Kolejna pedagogiczna porażka?

Nagle coś zaczyna mi świtać w głowie.
Podchodzę do lustra.
No tak.
Na twarzy maseczka.
I wszystko jasne ;).

29 lipca 2012

O tym, jak prababcia z babcią linię obrony matce rozwaliły, a M-ka dostała skrzydełka.

Kiedy M-ka pierwszy raz oglądnęła Toy Story, od razu chciała latać jak Buzz Astral. Potem były latające kucyki oraz Dzwoneczek.
M-ka uczyła się latać.
W obawie, aby nie przyszło jej do głowy skakanie z mebli czy z parapetu, wytłumaczyłam, że lata tylko to, co ma skrzydła, jak ptak, samolot, motyl, wróżka. M-ka do wiadomości przyjęła i zainteresowała się statkami kosmicznymi, a ja odetchnęłam z ulga

Pewnego dnia M-ka powiedziała prababci:
- Wróżka umie latać, bo ma skrzydełka. Ja nie umiem latać, bo skrzydełek nie mam.
Prababcia radośnie przyklasnęła w dłonie i rzekła:
- To ja ci skrzydełka kupię!

Jakiś czas później M-ka odwiedza prababcię, która mówi:
- Jeszcze nie mam dla Ciebie skrzydełek, pani w sklepie nie miała.
I się zaczęło.
M-ka: Chcę skrzydełka! - smutnym głosem, podniesionym głosem, z uśmiechem, z oczami jak Kot ze Shreka, jako stwierdzenie faktu.
K: Chcesz pić?
M-ka: Nie. Chcę skrzydełka.
Tłumaczymy, że skrzydełek nie ma.
M-ka: Chcę skrzydełka.
W końcu powiedziałam:
- Skrzydełka już do ciebie lecą, ale są jeszcze bardzo malutkie i czasami nie mają siły więc muszą odpoczywać, ale na pewno kiedyś do ciebie dolecą.

Trochę to M-kę uspokoiło, choć po chwili, zaczęła zaglądać przez szybę w drzwiach do drugiego pokoju.
K: Na co patrzysz M-ko?
M-ka: Widzę, jak fruną do mnie skrzydełka!
Babcia: Oj, coś czuję, że te skrzydełka jutro do ciebie przyfruną i mama je spotka wracając z pracy.
M-ka: Hurra! Jutro będą skrzydełka. 

No to mama poszła i spotkała skrzydełka...

M-ka oczywiście ma wątpliwości, czy aby dobre skrzydła dostała, bo jest wróżką, ale dalej nie umie latać. Nie przeszkadza jej to jednak w bieganiu w tym stroju cały dzień, najchętniej po wsi i informowaniu wszystkich sąsiadów, że ma skrzydełka i spaniu ze skrzydełkami. Oczywiście należało wykonać także kilka telefonów, do babci, dziadka, wujka i cioci aby poinformować o skrzydłach.
A ja sobie myślę, że nic nie zostało z mojego planu pod tytułem: nie będę chować różowej księżniczki.

27 lipca 2012

Jedną z cech, które M-ka niestety po mnie odziedziczyła, jest nagminne używanie słowa przepraszam. Oczywiście używa go wtedy, kiedy za nic przepraszać nie musi, co czasami stawia nas w dość niezręcznej sytuacji.
Chociażby w sklepie: idzie sobie M-ka, pcha przed sobą mały wózek z zakupami, gdzieś tam się zagapi i po chwili leży jak długa po środku sklepu. Tata podchodzi, podnosi, zatroskany pyta:
- Nic ci się M-ko nie stało? 
A M-ka na to:
- Wywróciłem się tato, przepraszam!
- Ale nie przepraszaj, przecież nic złego nie zrobiłaś.

I tylko ludzie dziwnie patrzą...

26 lipca 2012

Proszę Państwa, oto Stich:



Jak to mówiła, w jednej z ostatnich scen, Lilo: Stich jest mój!
Tak, ten Stich jest mój, co zupełnie nie mieści się w m-kowej głowie, zwłaszcza, że jest prezentem dla mnie na urodziny - M-ka jeszcze za bardzo nie rozumie idei urodzin, głównie tego, że są raz w roku i że wszyscy inni też je mają, z własną matką włącznie. 
Stich jest fajny:


M-ka, niestety, też uważa, że jest fajny. Powoli dopuściła do siebie myśl, że jest mój, ale robi podchody, co by go przechwycić - naprawdę myślałam, że na tym etapie, znajdziemy się co najmniej za 10 lat, kiedy zacznie mi podkradać ubrania. 

M-ka: Mamo, chcę zobaczyć Sticha.
K: Ale przecież już widziałaś.
M-ka: Mamo, ale ja chcę przytulić Sticha.
K: M-ko, ale to jest mamy Stich.
M-ka: Ale ja chcę przytulić Sticha, proszę!
K (podła, niedobra K. Takich rzeczy dziecku się nie robi): Ale ja nie wiem M-ko, gdzie jest Stich. Chyba został u cioci.
M-ka: Ojej... ale może nie został? Może masz w torbie? Mogę zobaczyć?
K (widząc, że nie ma żadnych szans): Możesz... 
Po pięciu minutach M-ka triumfalnie wchodzi do pokoju ze Stichem.
M-ka: Widzisz mamo, nie został u cioci.
K: Super.

M-ka chodzi po domu ze Stichem, nagle widzę, że go nie ma.
K: M-ko, gdzie jest Stich?
M-ka (z rozbrajającym uśmiechem) Nie ma!
K: M-ko, gdzie jest mój Stich??
M-ka (z jeszcze bardziej rozbrajającym uśmiechem): Schował się!
K: M-ko, a gdzie się schował Stich?
M-ka (teraz już ewidentnie się ze mnie nabijająca): Nie wiem, może w pokoju?  

Znalazłam. M-ka odłożyła go na miejsce.
A swoją drogą, to naprawdę dziwne czasy, że dzieci chcą się przytulać do pendrive'ów. 

25 lipca 2012

Dialogi rodzinne przyniosły zaskakujący efekt: M-ka stworzyła swoją pierwszą teorię dotyczącą płci męskiej:
- Tata, to gapa, bo jest chłopak. Kot, to gapa, bo jest chłopak.

Czyli chłopak = gapa.

24 lipca 2012

Na wycieczce M-ka złapała zająca wpadając wprost do kałuży.
Upaćkała błotem całą fioletową kurtkę w różowe koty i trochę się tym faktem zmartwiła.
K: Nie martw się M-ko, przyjedziemy i wypiorę twoje kociaki.
M-ka: Wypierzesz?
K: Tak. Wrzucę kotki do pralki.
M-ka (z ożywieniem): Kota? Do pralki?

Ojej...
Zapamiętać: nie stosować skrótów myślowych - zwłaszcza tych dotyczących kota - przy M-ce

22 lipca 2012

Dziwne.
Za każdym razem, gdy M-ka się nie słucha i zwróci się jej na to uwagę, ta w odpowiedzi zaczyna... szczekać...

21 lipca 2012

Sobota rano, M-ka śpiewa mi do ucha (czy muszę dodawać, że na melodię piosenki Ani Rusowicz ;)?):
- Mamo obudź się, mamo otwórz oczy, mamo wstań, mamo zrób mi gofry na śniadanko.

18 lipca 2012

M-ka: Co masz dla mnie?
Katie: Serce pełne miłości.

Ta odpowiedź wprowadziła lekki chaos do świata M-ki. Bo skoro mam serce, to czemu nie mogę - dosłownie - jej go dać?
Tłumaczę, że serce schowane jest pod skórą i wyciągnąć go nie można, bo dzięki niemu wszyscy biegamy, śmiejemy się, bawimy...
M-ce dalej jednak coś nie pasuje.
Przecież, jak jest coś schowane, to zawsze można to wyciągnąć. A jak coś jest zamknięte, to trzeba otworzyć drzwi.
M-ka: Musisz otworzyć sercu drzwi! | (jaka ładna metafora M-ce wyszła)
Mijają dni, kwestia serca dalej zaprząta główkę M-ki. Nagle pewnego dnia odkrywa:
- Serce nie ma drzwi i nie może wyjść! Musimy kupić drzwi!

Zastanawiam się, co mi do głowy przyszło udzielając takiej odpowiedzi na zwykłe pytanie, bo wychodzi na to, że dopóki M-ka fizycznie serca nie dostanie, to wszyscy zwariujemy. W akcie desperacji zastanawiam się, czy nie udać się do rzeźnika po pomoc dydaktyczną i cierpliwie staram się tłumaczyć o co z tym sercem chodzi. 

Z pomocą nadchodzi tata. Jednym prostym i treściwym zdaniem:
- Mieć dla kogoś serce znaczy, że się kogoś bardzo kocha, a mama kocha ciebie bardzo.

I znów świat wg M-ki stał się zrozumiały.

16 lipca 2012

Zabawa M-ki:
Chwyta za swój zabawkowy laptop i woła:
- Idę do pracy!
Wybiega z pokoju, za chwilę wraca:
- Już wróciłem! Zamknij oczy.
Staje przed nami i woła:
- Możesz otworzyć! 
Otwieramy oczy, a M-ka trzyma wyciągniętą przed siebie dłoń:
- Taadaam! Mam dla ciebie niespodziankę, możesz otworzyć.
Otwieramy, a tam...
- Robot! 

W tę zabawę bawimy się dość często. I nie, nie mówi nam nic fakt, że niespodzianka, którą przynosi nam M-ka przypadkowo jest taka sama, jak niespodzianka, którą sama chciałaby dostać ;)

13 lipca 2012

Znajomy przyjechał po nasz samochód, by zabrać go do naprawy.
M-ka widziała dość dokładnie, jak - dla niej - obcy pan, wsiada do naszego samochodu i nim odjeżdża.
Wielki płacz, autentyczny, głęboki smutek i żałosne pytania zadawane przy oknie z widokiem na miejsce, gdzie zawsze stoi samochó:
- Autko, gdzie jesteś??
I gdy auto wróciło, pobiegła do niego, przytuliła się do zderzaka i ze spokojem wyszeptała:
- Autko, wróciłeś!

11 lipca 2012

M-ka śpiewa swoją nową piosenkę, jak zwykle na melodię utworu Ani Rusowicz "Ja i Ty":
- Jestem królem! Daj mi ten świat!

Jakieś imperatorskie ciągoty?  

10 lipca 2012

M-ka w urzędzie, bardzo grzecznie siedziała u mamy na kolanach, szeptem komentując otaczającą ją rzeczywistość, podczas gdy rodzice wypełniali dokumenty.
Jedna z pań w pokoju rozmawiała przez telefon i w pewnym momencie roześmiała się radośnie.
M-ka od razu to skomentowała, nie szeptem:
- Wcale nie takie śmieszne!

7 lipca 2012

Zupełnie nie potrafię tego wyjaśnić, ale w telewizorze zaczyna się Familiada.
- Przed państwem prowadzący program Karol Strasburger.
M-ka pierwszy raz widzi ten program i reaguje z entuzjastycznym okrzykiem:
- Pan Karol!!!!

Od tej pory ma nową zabawę: staje przed telewizorem, krzyczy: Uśmiech! Przepraszam! Start! Robi rozbieg i w momencie wykonywania podskoku krzyczy: Pan Karol!!!

Bite dwie godziny...

6 lipca 2012

M-ka mistrzem argumentacji:

M-ka: A. płakała.
Tata: A czemu A. płakała?
M-ka: Bo płakała.

M-ka: Jestem smutny
Tata: Czemu jesteś smutna?
M-ka: Bo jestem smutny.

M-ka: Mamo, musisz kupić mi niespodziankę.
Katie: A dlaczego muszę?
M-ka: Bo musisz kupić mi niespodziankę.

2 lipca 2012

Jemy obiad.
M-ka patrzy na talerz i wskazuje palcem na zielone coś:
M-ka: Co to?
K: Szparagi.
M-ka: eee, nie lubim.
K: (w myślach): jasssne. Na głos (niezwykle pedagogicznie): wiesz, ja nie wiem, czy lubię, czy nie, bo jeszcze nigdy nie jadłam. Ale bardzo chcę spróbować i wtedy już będę wiedziała, czy mi smakują.
M-ka: Nie, ja nie lubim.
K: A jadłaś kiedyś szparagi?
M-ka: Tak!
K: (w myślach): jasssne. Na głos: A gdzie jadłaś szparagi?
M-ka: Z tatusiem!

Moja refleksja: albo M-ka mnie ściemnia, albo Kubik w tajemnicy przede mną gotuje szparagi!