Wiadomo, że M-ka nie mogła się doczekać tego, aż przyjdzie Mikołaj. Wiadomo, że postanowiła sobie na niego poczekać. Wiadomo, że w międzyczasie zasnęła. Ale gdy jeszcze czuwała, a ja zaglądałam do ciemnego pokoju, podnosiła głowę i pytała:
- Mamo. przyszedł już Mikołaj?
Lub:
- Mikołaju, to Ty?!
Rano przebudziła się, gdy było jeszcze ciemno. Cichutko poszła do łazienki nie zapalając światła. A potem wskoczyła do łóżka i powiedziała:
- Mamo, mamo, wiesz co? Przyszedł Mikołaj! Wypił mleko, zjadł ciasteczka i jak nimi nakruszył! Zabrał też list, ale nie wiem, gdzie są prezenty, bo szukałam ale nie znalazłam, bo było ciemno. To ja jeszcze trochę pośpię i potem poszukam. - po jakiś 30 sekundach - Mamo, a za ile będzie już rano?
Po 20 minutach:
- Mamo, a za ile będzie już jasno?
Po 5 minutach zaczęło szarzeć i M-ka zobaczyła cień prezentu.
- Mamo, mamo! Ja już widzę prezent, zostawił mi prezent!
Katie (średnio kontaktując): To wspaniale, może otworzysz?
M-ka: Nie, nie, ja jeszcze poczekam. Otworzę, jak się obudzę.
Po 30 sekundach:
M-ka: No, to ja już wstaję.
A potem było zapowietrzenie się z zachwytu, pisk, i krzyczenie do Św. Mikołaja, że dziękuje i że w ogóle jest super.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz