Związek kota i M-ki jest bardzo burzliwy i szybko ewoluujący.
Zapewne jest też jednym z ważniejszych związków w ich życiu - szczególnie jeśli chodzi o kota.
Na początku ignorowali się nawzajem, potem kot był zazdrosny, potem M-ka wyrażała zainteresowanie. Potem - ku przerażeniu kota - wyrażała zainteresowanie jego karmą. Przez bardzo długi czas.
Potem kot zaczął wyrażać zainteresowanie jedzeniem M-ki, ale bardzo krótko, gdyż M-ka (w przeciwieństwie do kota) o swoje pożywienie potrafi walczyć.
Gdy M-ka zaczęła być mobilna, kot coraz częściej spędzał czas na dworze.
Bo M-ka chciała się z kotem bawić, a także świecić kotem (nie wnikałam) i zjeść kota.
Kot niekoniecznie wyrażał zainteresowanie jakąkolwiek interakcją z M-ką.
Głownie dlatego, że zabawa wg M-ki polega na bieganiu za kotem i warczeniu na niego. Do tego z czymś w ręce.
W efekcie kot jedną z deszczowych sobót wolał przesiedzieć w ogrodzie niż z M-ką pod wspólnym dachem.
Owszem, czasem M-ka mówi, że trzeba wrócić do domu, bo kot jest głodny.
Czasem nawet nakrywa go kocem jak śpi (oczywiście nie swoim).
Ze dwa razy w tygodniu z lekkim zawahaniem, ale jednak go pogłaszcze.
Wychowuje go krzycząc, gdy wejdzie na stół: ze stołu już!
Robi raban, gdy kot zbliża się do garnków lub do jej zabawek: kotek to jest moje!
A dziś powiedziała: chcę się bawić kotem!
Gdyby nie powyższe zdarzenia nawinie mogłabym się pocieszać, że chodzi jedynie o brak znajomości przez M-kę zastosowania "z" jako przyimka...
Na wszelki wypadek wypuściliśmy kota na dwór.
Ten związek w Waszym domu zawsze przyprawia mnie o głupawy acz szczery śmiech :)
OdpowiedzUsuńmnie przyprawia o głupawy wyraz twarzy i dość często o opad rąk :) też się śmieje, ale po cichu ;)
Usuń