Zo (do M-ki): Narysowałam dla ciebie rysunek!
M-ka (sceptycznie): Niech zgadnę - są na nim ziemniaki?
Zo (do M-ki): Narysowałam dla ciebie rysunek!
M-ka (sceptycznie): Niech zgadnę - są na nim ziemniaki?
Mała Zo przynosi rysunki z przedszkola. Na nich kolejno stoją: mama, tata, Mała Zo
M-ka: A dlaczego mnie nie ma na rysunku?
Zo: Bo nie starczyło dla ciebie miejsca.
I tak Zo przynosi rysunki bez M-ki, M-ka się oburza i gdy Zo coś od niej chce, mówi:
- Jak mnie narysujesz.
Pewnego dnia Zo wraca z rysunkiem, gdzie są 3 postacie i jeden, mniejszy niezidentyfikowany kształt.
M-ka: Czy to jestem ja?
Zo: Nie. To jest ziemniak.
Za kilka dni M-ka rozpocznie naukę w liceum. Na razie jest na wakacjach i wysyła wiadomość:
M-ka: Mama, mam już plan lekcji!
Po czym wysyła link, owszem do planu lekcji, ale do zupełnie innej szkoły.
K: M-ko, ale to nie jest twoja szkoła.
M-ka: Aha. Pomyliło mi się.
I dlatego na rozpoczęcie roku pójdę razem z M-ką ;)
M-ka ma już 14 lat.
I choć widzę, jak zmienia się w młodą dziewczynę, to dla mnie wciąż jest najsłodszą małą dziewczynką.
Nadal ma w sobie tę niewinność, spokój i słodycz. Choć potrafi tupnąć nogą, zatrząść się wewnętrznie i mruknąć coś pod nosem. Niezbyt często.
Mocny rock przysłonił trochę k-pop. Najlepszy jest "Pan Tadeusz" ale "Balladyna" też daje radę. M-ka odkrywa nastoletnie zachwyty swojej mamy: Nirvana, Metallica, "Titianic" i "Romeo i Julia" - Di Caprio, wiadomo.
Wielka fanka horrorów. Jeździ na koncerty idoli do innych miast.
Wspólnie oglądamy "Gilmore Girls" i "Pamiętniki Wampirów".
M-ka marzy o deskach teatru, własnych obrazach i dalekich podróżach. Bliskich sobie ludzi nazywa Pampusiami lub Króliczkami cukrowymi.
Chodzi na lekcje śpiewu podczas których rysuje.
Odkrywa nastoletni świat, płacząc na przemian z radości i smutku.
I jak zawsze, jest niesamowita.
Odbieram M-kę z dodatkowej matematyki.
K: Zrozumiałaś coś dzisiaj?
M-ka: Tak, że muszę nauczyć się wzorów na pamięć.
Dobrze zainwestowane pieniądze, to podstawa ;)
O równowadze we Wszechświecie...
Gdy nie mam problemu z brakiem makijażu, gdy maluję się rzadko i od święta, gdy w pełni akceptuję siebie bez podkładów, pudrów i cieni, M-ka wchodzi w ten etap, gdy źle się czuje bez korektora na twarzy.
I z jednej strony myślę sobie, że to może zbyt szybko a z drugiej jest mi zwyczajnie smutno, że jest w tym okresie, gdy kolorowe kosmetyki sprawiają, że czuje się lepiej.
Chyba wszystkie musimy przez to przejść.
Jedziemy z M-ką autem.
M-ka: A jakie lubiłam bajki, gdy byłam mała?
Wymieniam bajki, M-ka po chwili:
- Szkoda, że nie pamiętam tych wszystkich rzeczy, które robiłam, gdy byłam mała.
K: Ale masz swojego bloga, gdzie opisywałam wszystkie zdarzenia.
M-ka wyciąga komórkę i zaczyna czytać na głos. Płaczemy ze śmiechu*.
M-ka: Byłam genialna!
K: Przestałam pisać, bo kiedyś powiedziałaś, że już nie chcesz, abym pisała o Tobie w internecie.
M-ka: Możesz pisać!
Zatem Szaleństwa Panny M-ki - reaktywacja!
*Właśnie dla takich chwil powstał ten blog