27 stycznia 2013

Wracamy z M-ką do domu.
Ja - tradycyjnie - objuczona jak wielbłąd, w jednej ręce torebka, laptop, dwie siaty, w drugiej ręka M-ki.
Cel mam jeden: Samochód. Jak najszybciej.
M-ka co chwila się zatrzymuje, zwalnia kroku. W końcu jęczę:
- M-ko, proszę cię, chodźmy szybciej, bo mi już ręce odpadają.
M-ka marszy brew, przystaje, szarpie mnie za rękę i mówi:
- Nie mamo, nie odpada ci ręka. Całkiem dobrze się trzyma, wiesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz