Powalona chorobą, leżę w łóżku i myślę sobie, że chorowanie było fajne, gdy było się dzieckiem.
Kiedy mama czule odgarniała włosy z czoła, przynosiła kakao i jajecznicę.
I leżę tak i myślę, ile bym teraz dała za tą jajecznicę i to kakao od mamy.
A tu nagle wchodzi M-ka i do łóżka podaje mi to:
:)))) To dopiero czułość :)))
OdpowiedzUsuńCzułość, czułością.W rewanżu za to małe ciastko musiałam uczesać 7 kucyków Pony ;)
UsuńOżesz, to do luftu ten interes był:))))W każdym razie nie ma bezinteresownej miłości dziecka, no nie ma, panie!
Usuńoj nie ma, nie ma... ale jest też pozytywna strona: M-ka da sobie radę w życiu :D
Usuń:-D
OdpowiedzUsuńmomentalnie zapomniałam o jajecznicy od mamy :)
UsuńRozczuliło mnie. Nawet te Pony da się wytrzymać ;)
OdpowiedzUsuńPrawda :)
Usuń