Po pierwszym dniu w przedszkolu M-ka:
- nie chciała wracać do domu
- twierdzi, że: "Pani jest zielona" [mam nadzieję, że nie ma na myśli pedagogicznych umiejętności ;)]
- ma większy słowotok i ADHD niż zwykle (a myślałam, że to niemożliwe)
- jest w ciągłym amoku
- co 3 minuty (dosłownie) chodzi myć ręce (bo z panią myła)
- ma podbite oko ;)
- nie chciała wracać do domu
- twierdzi, że: "Pani jest zielona" [mam nadzieję, że nie ma na myśli pedagogicznych umiejętności ;)]
- ma większy słowotok i ADHD niż zwykle (a myślałam, że to niemożliwe)
- jest w ciągłym amoku
- co 3 minuty (dosłownie) chodzi myć ręce (bo z panią myła)
- ma podbite oko ;)
Czyli sukces na całej linii. A jak przetrwała mama? Spodziewałam się relacji na drugim blogu.
OdpowiedzUsuńMama przetrwała o dziwo spokojnie. Tak naprawdę dopiero dziś był prawdziwy egzamin, bo po raz pierwszy ja odprowadzałam M-kę. Nie poryczałam się :)
UsuńL. się ucieszył, że jest więcej "Zielonych" na tym świecie (to jego pseudonim artystyczny, a przynajmniej tak mi wmawia):) Mycie rąk - tą schizę też nabyłam w przedszkolu, a to za sprawą Pani Ani. Ta zaś, po dziś dzień próbuje uzyskać mój kolor włosów - bez komentarza :) (o boszzz a jednak mam wspomnienia z przedszkola inne niż gumowate i żylaste mięcho!)
OdpowiedzUsuńA widzisz? Bo przedszkole to całkiem fajna sprawa!
Usuń